Latem tego roku nadarzyła się okazja pogrania nad morzem, co sprawiło mam wielką radość. Kierownikiem zespołu był Leszek Kapturski, wspaniały kolega i niebywale dynamiczny organizator. Międzywodzie pamiętam dobrze ponieważ zostałem przez przypadek ostro przeegzaminowany. Było to tak, zespół liczył 7 osób, ja z Jerzym Ciesielskim (kontrabas) i Błażejem Cerajewskim (perkusja) pojawiliśmy się dzień przed resztą zespołu i to stworzyło niezwykła sytuację. Letnicy spragnieni zabawy oczekiwali jej i żądali, nikt nie dopuszczał myśli, że w takim trio – gitara, kontrabas, perkusja jest to raczej nie możliwe. Przy okazji wyjaśniam, że nikt z nas nie śpiewał. Ciśnienie na zabawę było tak ogromne, że w końcu zapadła decyzja – gramy. W tym czasie byłem już ograny, miałem łatwość improwizowania, ale nigdy nie podawałem tematów, bo to była rola saksofonu, klarnetu itp. Tryb pracy owego wieczorku tanecznego był taki, oswajałem się z trzema tematami, potem improwizowałem, powrót do tematu i przerwa, podczas której przygotowywałem kolejne melodie. Ludzie chcieli się również przytulać, przypominałem sobie różne tanga i na „estradę”. Tak to było, ze skutkiem pozytywnym, co podkreślały liczne brawa. Następnego dnia pojawiła się reszta zespołu i moje eksperymentalne trio przeszło do historii. Z pobytu w Międzywodziu mamy wspomnienie utrwalone przez redaktora Głosu Wielkopolskiego, który zrobił nam tą fotkę, która znalazła swoje miejsce na łamach tej gazety.
Świetny tekst.. z przyjemnością poczytałem, czekam na więcej! Zazdroszczę Ci tych wspaniałych wspomnień! Pozdrawiam serdecznie 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak większość wspomnień idą one w zapomnienie, ta witryna przypomina mi je odświeżyć i daje możliwość utrwalenia. Twój komentarz jest super mobilizujący – dziękuję ❤
PolubieniePolubione przez 1 osoba